A miało być wesoło.
Ten wpis miał być zupełnie o czymś innym.
Miał być wesoły. Przemyślany. Zaplanowany. Uzupełniony. Poprawiony kilka razy. Po raz kolejny życie płata mi figla.
Widocznie u mnie się tak nie da. Nie można zaplanować i zrobić. To nie ja. Ja piszę pod wpływem chwili. Teraz, na czasie. Autentycznie i w zgodzie z samą sobą. Dziś ważniejsze wydaje mi się autentyczne podejście do pewnych spraw niż planowanie. Przynajmniej w moim przypadku.
A jednak nostalgia.
Nie umiem i chyba nie chcę silić się na wesoły wpis, kiedy w środku przepełnia mnie nostalgia. Myślę. Myślę intensywnie, ale odpowiedzi nie mam.
Pan Lucjan.
Dziś dowiedziałam się, że człowiek, z którego usług ubezpieczeniowych korzystałam od początku posiadania auta tj. jakieś ponad 10 lat, zmarł.
Pan Lucjan.
Mężczyzna niewiele młodszy od mojego Taty.
Nie znam przyczyny śmierci Pana Lucjana, ale wiem jedno – za młody był by umierać.
Zawsze w biegu.
Pamiętam Go zawsze w biegu. Wiecznie zapracowany. Potrafił mi wysyłać oferty ubezpieczenia auta grubo po północy. Kiedykolwiek bym nie powiedziała, zawsze był dyspozycyjny. Żył z klientami i dla klientów.
Działał i miał polecenia.
Nie miał czasu dla siebie.
Zawsze mówił, „Jeszcze tylko zrobię to i tamto i odpocznę“.
Pamiętam, że kiedyś opowiadałam Mu o swoich warsztatach.
Podobało Mu się.
Chciał wysłać żonę i dzieci.
Mówił, że są warte przemyślenia i pieniędzy.
Sam nie miał czasu skorzystać.
Odkładał na potem.
Nie zdążył.
Szkoda czasu. Na co?
Zawsze biegł. Nigdy nie miał czasu na kawę czy herbatę. Pamiętam, że kiedy byłam w ciąży, umówił się ze mną na podpisanie polisy na parkingu przed moją wizytą u lekarza. Zaproponowałam by wsiadł do auta. Odpowiedział „Pani Marto, szkoda czasu – przecież można tu, na masce“. Podpisałam z pełnym zaufaniem. Szkoda mi było Jego cennych sekund.
Ciężko przestać myśleć…
Nigdy, przenigdy mnie nie zawiódł w tym temacie. Żadnych relacji, poza biznesową nie posiadaliśmy. Jednak wiadomość o Jego śmierci mnie uderzyła. Czasem są takie wiadomości, o których ciężko przestać myśleć. To właśnie jedna z nich.
Za czym biegał? Kiedy miał powiedzieć sobie i innym stop? Dlaczego nigdy nie miał czasu? Na te pytania już nam nie odpowie.
Biegniesz, bo inni biegną?
A Ty sobie czasem odpowiadasz? Czy też biegniesz? Za czym? Po co? Dla kogo? A może biegniesz, bo inni biegną? Czy warto odkładać wszystko na później? Na jakie później? A jak tego później już nie będzie?
Obiecuję.
Panie Lucjanie, obiecuję – porozmawiamy jeszcze kiedyś o byciu sobą. Gdzieś tam – po drugiej stronie tęczy.
A teraz śpij i w końcu odpocznij.
0 komentarzy