utworzone przez Marta Gargas | Cze 5, 2017 | Artykuły dla dzieci
Szlag mnie jasny trafia.
Czy kobiety myślą?
Albo inaczej.
Czy jak zostajesz matką wyłączasz myślenie o wszystkim poza kupkami, kaszkami, kolkami, uśmiechami, raczkowaniem, pierwszymi kroczkami itd?
Czy jak zostajesz matką, to zwalnia Cię to z myślenia o sprawach zawodowych?
Czy jak zostajesz mamą masz prawo zapomnieć o własnym rozwoju, własnej karierze, czytaniu książek, interesowaniu się swoim zawodowym światem?
Czy jak rozpoczynasz okres macierzyństwa, to jesteś zwolniona z dbania o finanse w domu?
Dziś byłam świadkiem rozmowy kilku matek. Przerzucały się argumentami za i przeciw powrotu do pracy po urlopie macierzyńskim.
Te, które uważały, że warto wracać do pracy mówiły o niezależności, podziale obowiązków pomiędzy siebie a partnera, opiece nad dzieckiem podzielonej na czas spędzany z tatą i z mamą. Wspominały też o własnych finansach, wsparciu rodzinnego budżetu, możliwości rozwoju osobistego i zawodowego, poszerzaniu grona znajomych i współpracowników, poznawaniu nowych osób.
Dla tych, które pragnęły pozostać w domu, najważniejsze były pierwsze kroczki, uśmiechy, kaszki, wpieranie rozwoju dziecka. Wspominały również, że nie warto wracać do pracy, bo nie zarobią na opiekunkę, nianię, żłobek czy inną opiekę dla dziecka. Mówiły o finansach męża i rozwoju kariery zawodowej swojego partnera. Ale nadrzędnym argumentem było UWAGA świadome rodzicielstwo i odpowiedzialne podejmowanie decyzji o macierzyństwie.
No i tu pękłam.
Do diabła!
Czy jak kobieta wraca do pracy po urodzeniu dziecka to znaczy, że nie podjęła świadomej decyzji o macierzyństwie? Czy to oznacza, że nie jest odpowiedzialną matką? A czy to w końcu oznacza, że nie jest dobrą, troskliwą i opiekuńczą? Czy matka, która wychodzi do pracy nie kocha dziecka? Czy to, że kobieta wraca do pracy oznacza jednocześnie, że przegapi wszystkie ważne momenty w życiu swojego dziecka? Przegapi kroczki, uśmiechy, raczkowanie i wszystkie te rzeczy, które nigdy nie wracają?
Jestem mamą dwójki dzieci. Po urodzeniu pierwszego syna wróciłam do pracy gdy ten nie miał jeszcze 8 miesięcy. Nie było innego wyjścia – macierzyński trwał wtedy niecałe pół roku. Po urodzeniu drugiego syna wróciłam do pracy, gdy ten miał 9 miesięcy chociaż miałam rok macierzyńskiego.
Nie żałuję ani jednego dnia – ani tego spędzonego z chłopcami ani tego w pracy.
I wiesz co Ci powiem? Moi chłopcy, chociaż są zdolni i mądrzy nie zaczęli nagle w ciągu jednego dnia mówić pełnymi zdaniami, raczkować i uciekać po całym dywanie, chodzić bez podtrzymywania po ulicach. Nie zaczęli też w ciągu jednego popołudnia jeździć na rowerze, tańczyć, śpiewać i recytować. Miałam czas aby spokojnie przyjrzeć się pierwszym uśmiechom, pierwszym samodzielnym kroczkom, usłyszeć pierwsze słowa.
I chociaż chodziłam do pracy, zdążyłam się tym wszystkim nacieszyć.
Czy musisz myśleć tak jak ja? Oczywiście, że nie. Każda z rozmawiających mam, miała swoje racje. Miała swoje przekonania i swoje słuszności. I absolutnie każda miała do tego prawo.
Tylko jedno moje pytanie? Która z mam podjęła wysiłek myślenia o przyszłości swojej czy swoich dzieci? Która z mam zadała sobie pytanie „a co jeśli?”?
A co jeśli któregoś dnia uśmiechy, kaszki, sprzątanie i dbanie o dom przestanie Ci wystarczać?
A co jeśli któregoś dnia Twoje dziecko dorośnie i pójdzie do przedszkola? Nie poślesz? Ok, ale do szkoły musisz już posłać…
A co jeśli któregoś dnia zabraknie dofinansowania ze strony państwa i skończą się „łatwe” pieniądze?
A co jeśli zawodowy świat ucieknie Ci na tyle, że nie będziesz w stanie go dogonić?
A co jeśli któregoś dnia zauważysz totalny brak niezależności?
A co jeśli kiedyś zdejmiesz te różowe okulary?
A co jeśli któregoś dnia skończą Wam się pieniądze?
Pytasz jak to możliwe?
Pomyśl – w życiu zdarza się milion różnych sytuacji. Od nieszczęśliwych wypadków, przez zdrady, rozpady małżeństwa, kłótnie, do śmierci najbliższej osoby. Czy naprawdę wierzysz, że w razie jakichkolwiek problemów dasz sobie radę bez pieniędzy i bez pracy?
No i tak na koniec.
Gdzie Twoja niezależność?
Gdzie Twoja ambicja?
Gdzie Twoja wolność finansowa?
Gdzie Twoja swoboda w działaniu?
Czy naprawdę chcesz być mamą, która pozbyła się wszystkich innych ról społecznych? Chcesz być „tylko” mamą?
utworzone przez Marta Gargas | Mar 3, 2017 | Artykuły dla dzieci, Bez kategorii
#BiznesMama – powiedzmy sobie wprost…
Połączenie pracy zawodowej z prowadzeniem domu to nie łatwa sprawa. Wiele kobiet pracuje realnie rzecz patrząc, na dwa a czasem może nawet na trzy etaty. Każdego dnia przemierza bezkresy swoich bezsilności, słabości, wytrzymałości i wiary w sukces. Mierzy się ze swoimi marzeniami, konsekwencją, determinacją, celami. Pomiarów i niedoskonałości jak zawsze w zwykłym dniu jest wiele.
Raz jest łatwo i z górki
a czasem pod górę z ogromnym wysiłkiem. Momentami nawet nie wystarcza sił na powstanie po upadku albo zrobienie kubka herbaty po zarwanej przy dziecięcym łóżku nocy. Która z Was tego nie zna? Oj znasz i Ty i każda z nas – matek. Każda z nas w pocie czoła walczy codziennie z przeciwnościami losu, z katarem, kaszlem, chorobą, przemokniętymi butami, brudnymi skarpetkami czy upaćkaną kurtką. I o ile chwile słabości związane z pralką, my – matki jesteśmy w stanie przezwyciężyć o tak – po prostu, o tyle choroby czasem odbierają nam moc. Niby jesteśmy silne, niby walczymy, ale w głębi ducha nie mamy sił. Co zrobić?
Jak się nie poddać, gdy zalana z takim trudem herbata, dawno już wystygła?!
Jestem mamą dwóch chłopców. Tak jak Ty, każdego dnia walczę o lepszy start dla swoich „bojsów”, bo wiem, że warto. Warto każdego dnia starać się żyć na maksa i dawać dzieciakom wszystko co najlepsze. I nie chodzi tu o nowe zabawki czy oryginalne ciuchy. Chodzi o szansę na bycie wartościowym człowiekiem.
Pracę mam jaką mam,
czasem a nawet często w weekendy nie ma mnie w domu. Chłopcy zostają z tatą. Sami sobie zagospodarowują czas. Mają konkretne zadania do wykonania i przygotowane wszystko co się da, by miło i pożytecznie spędzić czas. Czasem słyszę od swoich klientek, z którymi pracuje indywidualnie: „ Jak Ty to ograniasz? Jak to robisz, że oni mają obiady przygotowane, zakupy porobione, dom jest posprzątany a ty spakowana, gotowa, przygotowana do pracy wyjeżdżasz. I wszystko działa… I jeszcze masz uśmiech na twarzy… Mój mąż by nie ogarnął, nie dał rady… Ja bym nie ogarnęła…”
Mówię wtedy – organizacja czasu – ot cały sekret.
Brakuje Ci czasu? Nie wiesz jak pogodzić wszystkie obowiązki w domu i w pracy jednocześnie?
Zapytam przewrotnie… Odpowiedz sama sobie na poniższe pytania i dowiedz się gdzie możesz zaoszczędzić swój czas.
1. Ile czasu tygodniowo przeznaczasz na zakupy?
Wszystkie – łącznie (żywność, chemia gospodarcza, kosmetyki, warzywa, pieczywo). Mi zajmuje to maksymalnie 2 h tygodniowo. Tak – na wszystko. Wiesz dlaczego? Bo chodzę do kilku sklepów po kolei jednego dnia – raz w tygodniu – tylko. Zawsze mam plan rzeczy, które kupię. Zawsze mam zaplanowane zakupy zgodnie z planami obiadowymi. Robię duże zakupy, potem gotuję, wekuję, mrożę, zaprawiam i mam nieraz na cały tydzień. Na co dzień dokupuję tylko pieczywo – często nawet nie ja, zlecam mężowi – chleb przecież potrafi kupić, prawda?! Szerokim łukiem omijam super i hipermarkety, bo nie dość, że nie sprzyjają oszczędzaniu, to jeszcze nie są ani zdrowe ani przyjazne i zabierają mnóstwo czasu.
2. Jak często gotujesz? Ile czasu spędzasz codziennie w kuchni?
Osobiście gotuję dwa razy w tygodniu – razem około 2,5 h – 3 h w kuchni tygodniowo. Większość pakuję, wekuję, mrożę. Czasem przygotowuję półprodukty. Potem je tylko kończę. Co dzięki temu zyskuję? – czas, oszczędność pieniędzy i domowe jedzenie. Kiedyś mój były szef w korporacji słysząc, że gotuję obiady w domu zrobił oczy jak pięć złotych i zapytał – Naprawdę? A kiedy masz na to czas? Odpowiedziałam – naprawdę – jedno popołudnie lub wieczór w tygodniu. Znam osoby, które każdego dnia zamawiają obiad z kateringu, kupują gotowe jedzenie na wynos. Kiedy pytają mnie po co gotuję, przecież dziś jest tyle opcji na „gotowe” – odpowiadam.
a) Bo pieniądze są dla mnie ważne, a gotowanie w domu jest tańsze niż codzienne jedzenie na wynos.
b) Bo zdrowie moje i moich bliskich jest dla mnie ważne, a tylko samodzielnie gotując wiem, że to co wkładam do garnka, to rzeczywiście warzywa a nie „coś o barwie marchewki”.
c) Bo cenię sobie domowe jedzenie – to moja namiastka normalności w zapędzonym świecie.
d) Bo lubię czasem coś upitrasić i jest mi z tym dobrze.
3. Ile czasu spędzasz tygodniowo przed telewizorem? Łącznie – na seriale, wiadomości, programy, sport itp.?
Nie oglądam seriali, programów telewizyjnych – praktycznie nie korzystam z tv. Relaks to dla mnie książka, czasem branżowa, czasem „odmóżdżacz” w postaci powieści – nigdy tv. Wyjątek stanowią jakieś mistrzostwa, w których nasza biało – czerwona reprezentacja daje z siebie wszystko. Wtedy nie mogę sobie odmówić. Siedzę i „gapię się jak sroka w gnat”, ale tłumaczę sobie – raz nie zawsze 😉 Gorzej jak wygrywają i przechodzą dalej – wtedy moja wymówka nie ma sensu 😉
4. Ile czasu ostatnio zaoszczędziłaś dzięki …
CDN…